7 Udostępnień

Każdy na pewno zna co najmniej kilka stereotypów na temat samochodów z danego kraju. Wy też, prawda? Przypomnijmy sobie kilka: „nie kupuje się aut na F”. „Japońskie rdzewieją”, „Niemieckie są nudne”, „Włoskie się psują”, „Koreańskie to jednorazówki”.

Co je łączy? Są nieprawdziwe.

Nie jesteśmy pewni, czy kiedykolwiek takie stereotypy miały coś wspólnego z prawdą. Ale nawet jeśli tak było, te czasy już dawno minęły. Obecnie „narodowość” auta nie ma większego znaczenia. Zwłaszcza że wozy z niemieckim znaczkiem potrafią być produkowane w Polsce, te japońskie – na Węgrzech albo w Wielkiej Brytanii, a koreańskie – na Słowacji. Azjatyckie marki i tak zatrudniają europejskich inżynierów.

Poza tym nie należy patrzeć na to, z jakiego kraju pochodzi dany samochód, a na to, jakie opinie od użytkowników zbiera konkretny model i jego wersja.

Jeśli mówimy o awaryjności: niektóre modele mają swoje problemy. Ale obecnie raczej nie ma znaczenia kraj ich producenta ani produkcji.

Patrzmy na to, co spełnia nasze oczekiwania i nam się podoba.

W 2019 roku nie ma sensu kierować się wyłącznie krajem pochodzenia auta. Zamiast tego patrzmy na to, jak chcemy, by dany wóz wyglądał. Pomyślmy, czy wolimy silnik napędzany benzyną czy olejem napędowym. Bardziej pasuje nam karoseria z trzema, czterema czy pięcioma drzwiami? A może zależy nam na konkretnym elemencie wyposażenia?

Oczywiście, na podstawie obserwacji aut stworzonych przez producentów z różnych państw, da się zauważyć pewne prawidłowości. Wozy z Korei dość często mają bogate wyposażenie, a Koreańczycy lubią montować w autach na przykład podgrzewanie kierownicy.

Z kolei auta niemieckie – ze względu na to, że za Odrą jest mnóstwo autostrad, a niektóre z nich nie mają ograniczeń prędkości – zazwyczaj są nieźle wyciszone przy wyższych prędkościach. Japońskie z kolei często są wyjątkowo wygodne na dziurawych odcinkach dróg. Ale – jak się mówi – „reguły nie ma”. Można co najwyżej szukać różnych tropów.

Silver Peugeot

Jakie są najlepsze używane samochody? Sprawdzone.

Włoski, francuski, brytyjski, niemiecki? Jeśli chcemy przewidzieć, czy dane auto będzie się psuło, nie patrzmy na to, skąd pochodzi jego producent. Skupmy się lepiej na znalezieniu dobrego, zadbanego egzemplarza ze sprawdzonego źródła.

Jeśli nasz przyszły samochód będzie miał oryginalny przebieg, historię serwisową, a do tego zostanie sprawdzony przez specjalistów, zanim trafi na sprzedaż: sukces jest gwarantowany. Pozostanie nam tylko cieszyć się nowym nabytkiem.

Gdzie znaleźć takie używane samochody? Najlepiej w Spotawheel. Każdy samochód widoczny w ofercie tej firmy, ma za sobą szczegółową kontrolę stanu technicznego i historii. To o wiele większa gwarancja niezawodności niż opieranie się na stereotypach z przeszłości

Sprawdźmy jednak, co poszczególne kraje mają do zaoferowania.

Niemcy będzie dziś reprezentował Adam. To znaczy, Opel Adam. Skoro dziś rozprawiamy się ze stereotypami: ten miejski wóz zadaje kłam kolejnym z nich. Tym razem tym mówiącym, że auta z Niemiec nie mają polotu ani stylu. Tylko spójrzcie na ten egzemplarz!

opel adam 2015 front


Połączenie białego lakieru z dyskretnymi, czerwonymi akcentami sprawi, że przechodnie będą odprowadzać Adama wzrokiem. Ale ten samochód ma też inne zalety: codzienne dojazdy do pracy uprzyjemni gniazdo AUX pozwalające na słuchanie „własnej” muzyki w czasie jazdy. Z kolei czujniki cofania pozwolą bezbłędnie wpasować się w każde – nawet najciaśniejsze – miejsce.

Jak model ten wypada cenowo? Samochód z 70-konnym benzynowym silnikiem 1.2 i 33 tysiącami kilometrów na liczniku to koszt około 37 tys. zł.

Kolejna propozycja z Niemiec to także Opel.

Tym razem: Corsa. Nie jest tak stylowa, jak Adam, ale za to ma pięć drzwi (Adam jest dostępny wyłącznie w odmianie trzydrzwiowej). Docenią to rodziny, bo w takim aucie o wiele łatwiej jest przewozić z tyłu dzieci, zwłaszcza jeśli trzeba je zapinać w fotelikach. Corsę docenią też kierowcy, którzy od czasu do czasu potrzebują wybrać się w podróż poza miasto.

Cena naszej Corsy z 2016 roku, która pod maską ma 90-konny silnik 1.4 i niecałe 28 tys. km przebiegu to 34 990 zł. Niektórzy więcej kilometrów pokonują w rok, więc tutaj naprawdę możemy mówić o aucie, które jest „jak nowe”.

Czas na reprezentację Japonii.

W dzisiejszym zestawieniu pierwszym „zawodnikiem” z Kraju Kwitnącej Wiśni jest jeden z ulubieńców polskich klientów. Dokładniej: Toyota Yaris. Zerknijmy na naszą ofertę. Szary (a może grafitowy?) samochód z 2017 roku pokonał tylko 35 818 km. Kosztuje 38 900 zł, ale Yaris słynie z niedużej utraty wartości. To oznacza, że nowy nabywca za kilka lat będzie mógł odsprzedać tę Toyotę z relatywnie niewielką stratą.

Pod maską wspomnianego egzemplarza pracuje litrowy silnik rozwijający 69 KM. Do miasta wystarcza, ale niektórzy kierowcy mogą potrzebować więcej mocy. Co powinni wtedy zrobić? Dobrym pomysłem będzie zwrócenie uwagi na innego Yarisa. Biały egzemplarz (również z 2017 roku) jest napędzany przez silnik o wyjątkowo dużej pojemności, jak na dzisiejsze realia segmentu aut miejskich. Mowa o motorze 1.5, osiągającym 111 KM. To już wystarczy do wyjątkowo żwawego poruszania się, również po trasach szybkiego ruchu.

Oprócz tego, miłym dodatkiem jest bogate wyposażenie tego samochodu. Ma kamerę cofania, nowoczesny system multimedialny z ekranem dotykowym i tempomat. Jego cena to 46 900 zł.

Jeśli interesują Cię używane samochody w przystępniejszej cenie, atrakcyjny może być Nissan Micra.

Przykładowo w ofercie mamy Micrę wyprodukowaną w 2016 roku, która pod maską ma 80-konny silnik 1.2. Przekonuje do siebie nie tylko korzystną ceną (27 990 zł), ale i interesującym wyglądem. Micra jest dość odważnie narysowana i może się podobać.

Z Japonii pochodzi także Mazda.

Dokładniej: Mazda 2. Tak samo jak w przypadku Micry model ten oferowany z oszczędnymi jednostkami. Można u nas znaleźć egzemplarze z 95-konnym dieslem o pojemności 1560 centymetrów sześciennych.

Taki samochód może więc pretendować do tytułu mistrza oszczędności. Jadąc spokojnie, można osiągnąć w nim rekordowo niskie wyniki zużycia paliwa. Dla portfela przyjazna jest także cena samego samochodu, nie przekraczająca 30 tys. zł.

Czas na auta z Korei.

kia picanto 2016 exterior

Honoru Korei będzie dziś bronić Kia Picanto. To przedstawiciel samochodu segmentu A, czyli najmniejszych samochodów. Picanto jest jednak cenione za to, że mimo swoich niedużych wymiarów, jest bardzo „dorosłym” samochodem. Co mamy na myśli? Chociażby jego wyposażenie, wyciszenie, a nawet – zachowanie na jezdni przy większych prędkościach. Za 29 990 zł można kupić egzemplarz z 2016 roku z symbolicznym przebiegiem niecałych 39 tysięcy kilometrów.

Przeglądając używane samochody warto zwrócić uwagę też na większą Kię. Rio – bo tak nazywa się „starszy brat” Picanto – to wóz z segmentu B. Konkuruje więc z wymienionymi wyżej autami takimi, jak Mazda 2, Toyota Yaris czy Opel Corsa. W Spotawheel ceny tego modelu zaczynają się od 30 tys. zł. Natomiast bogato wyposażona wersja z m.in. podgrzewanymi fotelami, automatyczną klimatyzacją (Dream Team Edition) kosztuje 41 900 zł.

Inną koreańską marką jest Hyundai. W ofercie Spotawheel reprezentuje ją model i10, czyli techniczny „bliźniak” Kii Picanto. „I-dziesiątka” kosztuje tyle samo, jest jednak rzadziej spotykanym modelem, co dla niektórych nabywców na pewno stanowi zaletę.

Który z tych samochodów wybrać?

To zależy od potrzeb, budżetu i gustu. Jedno jest pewne: każdy z opisanych egzemplarzy jest zadbany i nie wymaga żadnych inwestycji w naprawy. Nasze używane samochody są objęte gwarancją.

Pozostaje więc wybrać taki, który najbardziej nam pasuje i najbardziej nam się podoba. A więc: Niemiec, Japończyk czy Koreańczyk? Co tylko chcecie!

Może być też Włoch albo Francuz. W Spotawheel wybór jest wystarczająco duży!

7 Udostępnień