0 Udostępnień

Chińska motoryzacja nadal bywa traktowana przez Europejczyków z dystansem, a nawet z kpiącym uśmiechem. Ale marki z Państwa Środka radzą sobie doskonale i prezentują coraz lepsze samochody. Śmiało można powiedzieć, że depczą już utytułowanym firmom po piętach.

„Chiński samochód”. To hasło wielu kierowcom nadal źle się kojarzy. „Chiński” – według nich – znaczy niedopracowany, o mało oryginalnej stylistyce, słabo wykonany i awaryjny. Skąd biorą się takie stereotypy? Z przeszłości. Auta z Szanghaju, Pekinu czy Shenzen sprzed lat rzeczywiście nie miały zbyt wielu zalet, może poza niską ceną. Kilka prób oferowania chińskich produktów w Europie (np. pod szyldami Landwind czy Brilliance) zakończyło się niepowodzeniem.

Ale Chińczycy szybko się uczą, a ich gospodarka nadal rośnie w siłę. Chińska elektronika czy urządzenia przemysłowe należą do najnowocześniejszych na świecie. Kontrola jakości w tamtejszych firmach wciąż się poprawia. Również w motoryzacji jest coraz lepiej. Pod względem stylistyki czy wykonania nowoczesne produkcje z Państwa Środka nie mają się czego wstydzić. Technologicznie czasami nawet przewyższają konstrukcje europejskie czy amerykańskie. Multimedia, systemy łączności, a także rozwiązania związane z elektromobilnością – tutaj Chiny naprawdę przodują.

Ekspansja na europejski rynek odbywa się na dwóch frontach

Chińczycy wiedzą, że nie jest łatwo przekonać Europejczyków do nowych, nieznanych im firm. Dlatego debiutów pod tamtejszymi znaczkami nie ma tak wiele. Geely czy Seres wchodzą na rynki Unii powoli i bez wielkiego szumu, stopniowo przekonując do siebie klientów. Ale – z drugiej strony – chińskie firmy coraz chętniej przejmują utytułowane marki z Europy i reszty świata, a potem na nich zarabiają. Udany mariaż Volvo z Geely jest tu tylko jednym – choć wyjątkowo dobrym – przykładem. Volvo jest teraz tak popularne i dochodowe, jak nigdy wcześniej.

Spójrzmy jednak na sześć chińskich modeli, które mogą konkurować z samochodami znanymi z naszych dróg i parkingów. Teraz jest wyjątkowo dobry czas, by się im przyjrzeć. O Chinach mówi się bowiem jeszcze więcej niż zwykle. Powodem są trwające Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Poznaj więc chińską drużynę. Uwaga – ci sportowcy bywają naprawdę nieźle wytrenowani!

1. Hongqi H5

Hongqi H5

Ten model swoimi wymiarami puka już do klasy wyższej. Ma ponad 4,9 m długości, co sprawia, że jego rywalami mogłyby być takie wozy jak np. Mercedes klasy E. Hongqi nie mierzy jednak tak wysoko, bo wymiary to nie wszystko. Gama silników obejmuje jedynie motory czterocylindrowe – jeden to miękka hybryda o pojemności 1.5 (170 KM), a drugi to motor 1.8 turbo (180 KM). Skrzynia biegów: sześcio- lub siedmiobiegowy automat. Konkurentem H5 może być również np. dobrze znana Mazda 6… ale ciekawostka jest taka, że Hongqi powstaje na tej samej platformie, co japoński wóz.

2. Xpeng P7

Xpeng P7

Xpeng mierzy wysoko – jego rywalem jest Tesla! Za sprawą wymiarów (niemal 4,9 m długości), mówimy o modelu S. Ten wyjątkowo udany stylistycznie samochód elektryczny może mieć od 267 do 430 KM. Jego zasięg w topowej wersji Super Long Range przekracza 700 km w cyklu pomiarowym NEDC. Xpeng nie jest tak szybki, jak jego amerykański rywal, ale kosztuje kilka razy mniej i też może się pochwalić szeroką paletą systemów wspomagających kierowcę. Ma m.in. 31 sensorów kontrolujących sytuację na drodze.

3. Geely Xingyue L

Geely Xing Yue

Oto rodzinny SUV, który w Europie mógłby rywalizować np. z Kią Sorento czy Hyundaiem Santa Fe, choć z tyłu przypomina przede wszystkim… Audi Q8. Ma niecałe 4,8 m długości i dzięki dwulitrowemu motorowi turbo o mocy 218-235 KM osiąga 100 km/h w około 8 sekund. To dobrze wyglądający, nowoczesny samochód. Wyróżnia się m.in. wnętrzem z aż trzema ekranami (z czego jeden jest umieszczony przed pasażerem z przodu) i wyjątkowo zaawansowanym systemem automatycznego parkowania. Nawet najdroższe europejskie modele nie mogą oddalić się od właściciela na kilometr i same znaleźć miejsca parkingowego – a Geely owszem!

4. Roewe RX3

Roewe RX3

Volkswagen T-Roc, Honda HR-V, Renault Captur. Wszystkie te samochody mogłyby być w tarapatach, gdyby Roewe RX3 szeroko zadebiutowało na europejskich rynkach. Na niektórych jest zresztą dostępny techniczny „krewniak” RX3, czyli MG ZS. Robi niezłą karierę np. w Wielkiej Brytanii. Roewe to kompaktowy crossover, czyli przedstawiciel segmentu, który szturmem bierze rynki na całym świecie. Mierzy 4,4 m i napędzają go motory 1.3 turbo lub 1.6 bez doładowania. Ta ostatnia jednostka spodobałaby się (oczywiście gdyby dało się ją oferować na „surowym” pod kątem spalania i emisji CO2 rynku UE) tym, którzy tęsknią za Dacią Duster bez turbo. Moc silnika 1.3 to 163 KM, a 1.6 rozwija 125 KM. Wersja Pro wyróżnia się m.in. oknem dachowym, większym ekranem w środku i naprawdę ciekawym, pomarańczowym lakierem. Udany wóz.

5. Chery eQ5

Chery eQ5

„eQ5” mogłoby być w Europie nazwą elektrycznej odmiany znanego SUV-a Audi. Omawiany model rzeczywiście jest podobnej wielkości (4,6 m długości) i jest elektryczny… ale nie produkuje go firma z Ingolstadt, a znana w Państwie Środka marka Chery. eQ5 wyróżnia się przede wszystkim stylistyką – chociażby na tle wspomnianego Audi prezentuje się trochę jak przybysz z innej planety. Odważne kształty kryją zaawansowaną technologię. Maksymalny zasięg Chery to nawet 510 km. Moc: 163 lub 178 KM. Rywale? Europejskie marki „nie-premium” rzadko produkują tak duże, elektryczne SUV-y. To rynkowa szansa dla Chery.

6. BAIC BJ80

BAIC BJ80

Oto propozycja pisana z lekkim przymrużeniem oka. BAIC prezentuje jeszcze „starą szkołę” konstruowania chińskich aut. Chodzi o to, że jego twórcy nie wymyślili kształtów od nowa, tylko postawili na kopiowanie… a przynajmniej na mocną inspirację znanym, europejskim produktem. Jeden rzut oka na zdjęcia BJ80 rozwiewa wątpliwości. Chodzi o legendarną „Gelendę”, czyli Mercedesa klasy G. BAIC nie jest tak mocny ani luksusowy, ale jego trzylitrowy silnik V6 (nowość w gamie) trudno nazwać słabym. Wcześniej oferowano także motory 2.3 i diesla 2.8 firmy Cummins. BJ80 jest dostępny nawet w wersjach opancerzonych. W Europie może być traktowany trochę jako żart… choć są na pewno i tacy, którzy uznają go za spełnienie marzeń o klasie G za o wiele niższe pieniądze.


Podsumowując, chińska „reprezentacja” rośnie w siłę. Auta z najludniejszego kraju świata są coraz lepsze, ładniejsze i nowocześniejsze. Zanim zawojują Europę, minie jeszcze trochę czasu, ale elektryfikacja motoryzacji mocno w tym pomoże. Łatwiej przekonać do siebie klientów w segmencie aut EV. Jak na razie, fanom aut z Chin pozostaje szukać na ulicach samochodów na rejestracjach zza wschodniej granicy. Tamtejsi klienci polubili chińskie samochody już jakiś czas temu. Dostępne m.in. w Spotawheel modele, które mogłyby stanowić bezpośrednią konkurencję dla aut pochodzących z Państwa Środka, wciąż bronią się wysoką jakością wykonania i tradycją producentów. Na swój czas Chińskie samochody muszą jeszcze zwyczajnie poczekać, choć z całą pewnością w najbliższych latach zobaczymy w Europie wiele motoryzacyjnych nowości z tego kraju.

0 Udostępnień