Igrzyska olimpijskie w Tokio powoli dobiegają ku końcowi, a zawodnicy z poszczególnych krajów starają się wykorzystać ostatnie szanse medalowe. Co by było, gdyby zamiast sportowców z krwi i kości startowały w nich reprezentacje motoryzacyjne? Przyjrzyjmy się takiej drużynie „olimpijczyków” z Japonii.
Rok 2020 zapowiadał się niesamowicie dla niemal wszystkich kibiców. W okresie letnim miały bowiem odbyć się dwie duże imprezy sportowe – najpierw Mistrzostwa Europy w piłce nożnej (zakończone wspaniałym zwycięstwem Włochów, o czym więcej napisaliśmy tutaj), a później olimpiada w Japonii. Plany pokrzyżowała jednak pandemia…
Ostatecznie obie imprezy zostały przeniesione na rok 2021. Mimo wszystko nie obyło się bez kontrowersji, ponieważ przełożone Tokijskie igrzyska miały być świętem zwycięstwa nad koronawirusem, ale – niestety – wirus nie odpuszcza. Impreza została więc zorganizowana przy sporym sprzeciwie samych gospodarzy, czyli Japończyków. Na trybunach nie ma kibiców, a z wioski olimpijskiej co jakiś czas napływają niepokojące informacje o kolejnych zakażonych.
Na szczęście sportowe zmagania i tak dostarczają sporo emocji
Prawie każdy kibic znajdzie coś dla siebie podczas wielogodzinnych transmisji z olimpijskich stadionów, kortów czy basenów. Jest jednak wyjątek: jeśli ktoś interesuje się tylko sportami motorowymi, akurat takich konkurencji w programie igrzysk nie znajdzie.
Dlatego puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie igrzyska, na których startują wyłącznie… samochody. Program dyscyplin pozostaje bez zmian! Kogo na swojej „domowej” imprezie wystawiłaby Japonia? Zobaczmy zawodników z Kraju Kwitnącej Wiśni i konkurencje, w których mogliby startować…
Bieg na 400 metrów

Czterystumetrowy bieg emocjonuje zarówno fanów lekkiej atletyki, jak i wyścigów samochodowych. W przypadku tych drugich mówimy o sprincie na ćwierć mili. Jakie auta najlepiej się w tym sprawdzą? Oczywiście jak najmocniejsze, choć istotna jest też trakcja, czyli przeniesienie mocy na asfalt.
- Nissan GT-R
Nissan GT-R, będący na rynku już od 2008 roku (choć przechodzący po drodze szereg istotnych modyfikacji), to nowe wcielenie legendarnego Skyline’a GT-R, rozpalającego wyobraźnie fanów prędkości co najmniej od lat 80.
Obecna odsłona sportowego Nissana rozwija 570 KM z silnika 3.8 V6. Przyspieszenie do setki zajmuje tu niesamowite 2,8 sekundy. To jeden z najlepszych sprinterów nie tylko w Japonii, ale i na świecie. Złoty medal? Bardzo prawdopodobny!
- Toyota Supra
Supra, w swojej nowej odsłonie (na rynku od 2019 roku) znana jako GR Supra, to kolejny japoński – choć zbudowany w ścisłej współpracy z BMW – samochód nawiązujący do wspaniałych tradycji sprzed lat. Nowa generacja rozwija 340 KM z sześciocylindrowego silnika 3.0. Setka w 4,3 sekundy pozwoli na zajęcie dobrego miejsca w olimpijskim wyścigu.
- Mitsubishi Lancer Evo IX
Lancer Evo dziewiątej generacji to najstarszy zawodnik w zestawieniu (2005-2007), ale nadal zachowuje dobrą formę. Ma motor 2.0T rozwijający co najmniej 280 KM (na lokalnych rynkach, w tym w Polsce, zdarzały się mocniejsze odmiany, nawet 400-konne, bo to wybitnie łatwe w modyfikacjach auto), osiąga 100 km/h w 5,7 sekund, a legendarny napęd na cztery koła zapewnia mu znakomitą trakcję. Mitsubishi będzie szybkie… o ile kierowca umie sprawnie zmieniać biegi w manualnej przekładni!
Maraton

W tej konkurencji liczy się wytrzymałość. Motoryzacyjne maratony rozgrywają się na dystansie kilkuset tysięcy kilometrów i trwają wiele lat. Wygrywają najbardziej niezawodni – i akurat w tej dyscyplinie marki japońskie naprawdę mają się czym popisać…
- Toyota Prius
Niezależnie od generacji, Toyota Prius słynie z wytrzymałości. Tę hybrydę pokochali taksówkarze, bo oprócz tego, że się nie psuje, to naprawdę mało pali. Wprawny kierowca zejdzie nawet do okolic 4 litrów na sto kilometrów w mieście. To także bardzo istotne przy długodystansowej konkurencji…
- Honda Jazz
Ten miejski samochód zaskakuje przestronnym, praktycznym wnętrzem. Konstruktorzy Hondy nie tylko potrafią świetnie wykorzystać przestrzeń, ale i opracować trwały silnik. Wolnossące 1.3 czy 1.5 nie zużywają dużo paliwa i jeżdżą… bez końca, o ile tylko pamięta się o wymianie oleju.
- Lexus LS
Oto naprawdę luksusowy samochód. Przejechanie motoryzacyjnego „maratonu” to we flagowym Lexusie sama przyjemność. Trzeba tylko podjąć ważną decyzję – czy lepiej jechać za kierownicą, czy może oddać ster w ręce szofera i zająć „prezesowskie” miejsce z tyłu? W każdym z tych przypadków będzie miło. Zadba o to trwałe, 4.3-litrowe V8, które uprzyjemni czas dyskretnym bulgotem. Koszty utrzymania? Adekwatne do klasy tej limuzyny, ale właściciel raczej nie będzie częstym gościem u mechanika.
Wspinaczka sportowa

Nietrudno się domyślić, na czym polegałaby wspinaczka na samochodowych igrzyskach. Chodziłoby o… to samo, czyli o skuteczne wdrapanie się na wysokość. Kto poradzi sobie z tym najlepiej? Oczywiście terenówki!
- Toyota Land Cruiser
„Kruzak” występuje w wielu wersjach, odmianach, wariantach długości… a oprócz tego, na niektórych rynkach jednocześnie sprzedawane są różne generacje tego modelu, od starszej i spartańskiej aż po najnowocześniejszą, wypełnioną gadżetami i systemami bezpieczeństwa. Łączy je wytrzymałość, dzielność w terenie i poczucie solidności, które oferują swoim kierowcom. Nic dziwnego, że ten model jest kochany od Afrykę przez Bliski Wschód aż po Australię.
- Nissan Patrol
Oto najgroźniejszy rywal Toyoty Land Cruiser. Walka trwa od lat, a dyskusje o tym, czy lepszy na dalekie wyprawy jest Nissan czy Toyota, nie ustają na forach internetowych albo… gdzieś głęboko w lesie podczas wyjazdów. Jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić: zmagania olimpijskie. Na kogo stawiacie?
- Suzuki Jimny
To może być prawdziwy czarny koń tej konkurencji. Land Cruiser i Patrol to – zależnie od wersji – duże lub bardzo duże samochody, tymczasem Jimny jest naprawdę małe. Co to oznacza? W terenie, w którym Toyota i Nissan mogą nie zmieścić się między drzewami, kierowca Suzuki ominie je bokiem, śmiejąc się pod nosem… tak jak oni śmiali się wcześniej z jego „malutkiego” silnika 1.3. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni…
Podnoszenie ciężarów

W ten konkurencji liczy się siła, czyli przede wszystkim moment obrotowy. Podnoszenie ciężarów na motoryzacyjnych igrzyskach polegałoby pewnie na ciągnięciu wielkiej, obładowanej przyczepy. Kto poradzi sobie z tym najlepiej?
- Toyota Land Cruiser V8
Oto największa i najmocniejsza odmiana legendarnej Toyoty. Bardzo szeroki Land Cruiser 200 może mieć jednostki 4.6 albo nawet 5.7. Moment obrotowy? Ogromny. Tym autem dałoby się holować samoloty na lotnisku… a to wszystko w pełnym komforcie, bo V8 oferuje luksus na poziomie najdroższych limuzyn. Tyle że tam, gdzie one już dawno urwą zawieszenie, Toyota będzie nadal pędzić do przodu. Można w niej nawet nie zauważyć, że skończył się asfalt.
- Nissan Navara
Oto doskonale znany z naszych dróg pickup, któremu niestraszne są wyzwania w rodzaju wodowania łódki czy ciągnięcia przyczepy z koniem. Poradzi sobie też w terenie i zapewni przyzwoity komfort na asfalcie. Diesle 2.3 lub 2.5 (zależnie od odsłony i wersji) są naprawdę mocne, a automatyczna skrzynia biegów skutecznie przenosi moc na koła (zależnie od sytuacji: na tylne lub na cztery). Komfort? W zupełności wystarczający, zwłaszcza gdy załadujemy trochę towaru na pakę.
- Toyota Hilux
Skoro nie luksusowy Land Cruiser i nie Navara, to może Hilux? Najbardziej legendarny pickup w swojej klasie słynie z wytrzymałości. Mógłby też startować w maratonie, bo naprawdę nie jest łatwo go popsuć. Co z ciągnięciem przyczepy? Nie boi się i takich wyzwań. Jest też popularnym… kamperem, o ile zainwestuje się w odpowiednią zabudowę. Takie mieszkalne Hiluxy są popularne m.in. w RPA, Namibii czy w Australii.
Gimnastyka sportowa

W tej dyscyplinie w cenie jest zwinność. Nie zaszkodzi także odrobina wdzięku i szybkości. Kogo powinni wystawić Japończycy? Oczywiście swoje hatchbacki!
- Toyota iQ
Ten samochód miał konkurować ze Smartem. Nie udało się pobić go na listach sprzedaży, ale iQ jest tak naprawdę… po prostu lepsze. Mieści nawet cztery osoby – i to przy wymiarach zewnętrznych tylko odrobinę większych niż w rywalu. Zapewnia też dobry komfort jazdy (nawet na trasie!), może mieć silniki benzynowe (1.0 lub 1.33) lub diesla (1.4 D-4D), skrzynię ręczną lub CVT… no i jest naprawdę zwinne. Parkowanie prostopadłe tam, gdzie inni muszą stawać równolegle do krawężnika? Jak najbardziej możliwe. I przyjemne.
- Suzuki Swift Sport
Swift nie jest tak mały, jak IQ, ale wygrywa z Toyotą osiągami. W zależności od generacji, jego motor 1.6 osiąga 125 lub 136 KM. W połączeniu z bezpośrednim układem kierowniczym i bardzo japońską, wyskoobrotową charakterystyką, to wystarcza, by na twarzy kierowcy zagościł uśmiech. Jazda w miejskiej dżungli jest w szybkim Suzuki prosta i emocjonująca. Spalanie? W zupełności akceptowalne. Niezawodność? Na piątkę, nawet mimo tego, że większość Sportów nie ma łatwego życia.
- Mazda MX-5
A gdyby tak móc czasami poczuć wiatr we włosach? Roadster Mazda MX-5 oferuje tę możliwość, a oprócz tego czaruje zwinnością (to naprawdę nieduże auto, raczej nie dla dwumetrowców…), prowadzeniem na zakrętach, doskonałą skrzynią biegów i wysokoobrotowymi, wolnossącymi motorami. Niektórzy twierdzą, że nie ma na świecie lepszego auta dla kierowcy – bardziej bezpośredniego w obsłudze, precyzyjnego i bezpretensjonalnego, z charakterystycznym klimatem. MX-5 powstała po prostu po to, by dawać kierowcy radość. No i przy okazji może wywalczyć dla niego medal olimpijski…
To jeszcze nie koniec konkurencji
Można by wymyślić ich jeszcze kilka. W karate wygrałaby Toyota, bo sprzedaje najwięcej hybryd i… po prostu nokautuje w tej kwestii konkurentów. W boksie postawilibyśmy za to na Subaru, bo od lat znakiem rozpoznawczym tej firmy są silniki właśnie typu bokser, czyli z przeciwsobnymi tłokami. Ich zalety to nisko położony środek ciężkości i przyjemny dla ucha dźwięk. Choć konkurencji wokalnych na igrzyskach akurat nie ma…
Jeśli szukasz japońskiego samochodu, zerknij na ofertę Spotawheel. Zasługuje na medal!